2011-06-29

Wiek Głupoty – film dokumentalny.

          Jak będzie wyglądać Ziemia za 50 lat? W jakim miejscu znajdzie się człowiek? Czy spełni się katastroficzna wizja przyszłości: wody z roztopionych lodowców zaleją świat, oszalałe słońce wypali żyzne grunty, zapanuje wielki głód, a gatunki zaczną po kolei wymierać?

          Na te oraz wiele innych pytań próbują odpowiedzieć twórcy filmu “Wiek Głupoty” (Age of stupid). Film ten jest ambitnie zrealizowaną próba przepowiedzenia naszej nieodległej przyszłości. Po globalnym kataklizmie ostatni ludzie budują schron, w którym jak w biblijnej Arce przechowywane są ostatnie okazy owadów, zwierząt i roślinności. (podobne schrony budowane są już teraz: “Podziemny bank nasion – Skarbiec Zagłady”)

          W filmie znajdziemy wiele ciekawie zrealizowanych animacji, które pokazują ewolucję gatunku ludzkiego, historię wojen o surowce, proporcje zużycia energii przez mieszkańców USA, Europy i krajów Trzeciego Świata. Przygnębiającą wymowę swego filmu autorzy przełamują kilkoma portretami współczesnych Don Kichotów: Guya Piersa walczącego o budowę wiatraków (sic!) na terenie jednego ze szkockich hrabstw czy Fernanda Pareau, wieloletniego przewodnika górskiego z Chamonix, który sprzeciwia się rozbudowie tuneli pod Alpami.

Obejrzyj film “Wiek Głupoty” »


Polecam i życzę miłego seansu.

Źródło: Koniec Świata

2011-06-08

Rowerzyści dla miast

          Bardzo wiele mówi się na temat tego, co miasta mogą zrobić dla rowerzystów. Tworzenie infrastruktury rowerowej, przyjaznej bicyklom przestrzeni, bezpiecznych parkingów, uwzględniającej potrzeby cyklistów polityki transportowej... Wymieniać można długo. Warto jednak spojrzeć na problem z innej strony i zapytać: co rowerzyści mogą zrobić dla miast?

          Nie trzeba być mieszkańcem metropolii, aby wiedzieć, że jednym z największych problemów dotykających większe miejscowości są korki. Każdy, kto próbował dostać się z obrzeży Warszawy czy Poznania do centrum nie wspomina tego jako miłe doświadczenie. Długie minuty stania, czekania, uważania na nie zawsze przewidywalne manewry innych kierowców, narastające zdenerwowanie. Używanie samochodów na olbrzymią skalę to początek spirali licznych problemów, której koniec stanowi niska jakość życia. Zobaczmy, w jaki sposób można je rozwiązać dosiadając małego, niepozornego i wciąż niedocenianego środka transportu, jakim jest rower.

          Hałas

          Ruch pojazdów silnikowych wytwarza hałas. O jego znacznym natężeniu świadczy fakt, że trzeba odejść naprawdę daleko od ruchliwej szosy czy granic miasta, aby nie słyszeć zgiełku aut. Długotrwała ekspozycja na nadmierne ilości hałasu ma negatywny wpływ nie tylko na zdrowie fizyczne człowieka. Oprócz zaburzeń słuchu, pogorszonego samopoczucia, zaburzeń snu czy zwiększonego ciśnienia krwi powoduje także wzmożoną agresję i nadpobudliwość oraz obniża sprawność pracy mózgu.

          W oczywisty sposób opisywany problem pozwala rozwiązać rower. Wybierając ten cichy środek transportu wpływamy na ograniczenie hałasu w mieście, co podnosi jakość życia i komfort jego mieszkańców.

Nawet stosunkowo niewielka ilość pojazdów stanowi źródło hałasu. Pomyślcie, o ile ciszej byłoby w centrum, gdyby ci kierowcy skorzystali z roweru.

          Zanieczyszczenie

          Oprócz hałasu pojazdy silnikowe emitują również zanieczyszczenia. Zawarte w spalinach samochodowych oraz w ogumieniu cząstki sadzy powodują choroby krążeniowo-oddechowe i zwiększają ryzyko nowotworów. Z badań wynika, że liczba zgonów spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza z dróg pięciokrotnie przewyższa liczbę zgonów wynikłych z wypadków!

          Rower jako pojazd napędzany siłą ludzkich mięśni nie wymaga zasilania paliwami kopalnymi i nie wydala zanieczyszczeń. Użytkowanie roweru na szerszą skalę pozwala zredukować poziom zanieczyszczenia powietrza w mieście oraz uchronić mieszkańców przed jego szkodliwymi następstwami.
W niektórych miastach zanieczyszczenie spalinami jest tak duże, że rowerzyści zakładają ochronne maski. Życie w takim miejscu trudno uznać za przyjemne.

          Choroby cywilizacyjne i stres

          Istotną bolączką dzisiejszych czasów są choroby cywilizacyjne. Powszechne użycie samochodu jako środka transportu napędza to, co zwykło nazywać się siedzącym trybem życia. W największym stopniu dotyka to Stany Zjednoczone, gdzie odsetek udziału aut w transporcie publicznym wynosi od 80 do 100%. Doprowadziło to do sytuacji, w której przeciętny Amerykanin chodzi pieszo tylko 274 metry dziennie. Trudno się dziwić, że powoduje to wysyp chorób, których podłoże stanowi brak ruchu, np. otyłość czy problemy układu oddechowego i krążenia.

          Zauważalny jest także zwiększony poziom stresu i frustracji. Jazda samochodem rodzi bardzo wiele negatywnych emocji (tzw. road rage), czemu nie zaprzeczy nikt, kto miał okazję podróżować autem jako kierowca lub pasażer. O następstwach stresu można by napisać niejedną książkę, toteż poprzestańmy na stwierdzeniu, iż powoduje on niezadowolenie z życia w mieście.

          Także i tutaj przychodzi z pomocą rower. Używając go do jazdy oszczędzamy czas, który mogliśmy zmarnować stojąc w korku. Pozwala to uniknąć związanej z jazdą samochodem frustracji i warunkuje lepsze samopoczucie psychiczne. Co więcej, rower zapewnia codzienną dawkę ruchu, która wzmacnia odporność i chroni przed chorobami cywilizacyjnymi. Społeczeństwa używające rowerów są najzwyczajniej w świecie zdrowsze, co widać na przykładzie krajów zachodnioeuropejskich.
Wśród holenderskich czy duńskich rowerzystów autentycznie trudno znaleźć osoby otyłe. (fot. Rafał Muszczynko)

          Dewastacja przestrzeni publicznej

          Powszechnie wiadomo, iż samochody wymagają dróg. Niestety, olbrzymie nakłady finansowe na budowę dewastującej przestrzeń infrastruktury drogowej nie przynoszą oczekiwanych skutków. Ze względu na zjawisko indukcji ruchu potrzeby kierowców nigdy nie zostaną zaspokojone. Badania przeprowadzone w latach 1973-1990 w Kalifornii dowodzą, że każde zwiększenie przepustowości dróg o 10% po czterech latach powoduje wzrost ruchu o 9%. Wbrew temu, co mówią zwolennicy asfaltowania każdego dostępnego kawałka przestrzeni publicznej, budowa coraz większej ilości arterii nie rozwiązuje problemu korków.

          W odróżnieniu od samochodu, rower nie wymaga znacznych nakładów finansowych ani szerokich ulic. Przestrzeń publiczna przyjazna rowerzystom to także przestrzeń przyjazna innym ludziom, np. pieszym. Im takiej przestrzeni (która może spełniać nie tylko funkcje parkingowo-transportowe) więcej, tym wyższa jakość życia mieszkańców.
Ulica z fizycznym uspokojeniem ruchu i roślinnością to przestrzeń przyjazna rowerzystom i pieszym (znaki na jezdni świadczą o istnieniu "niewidzialnej" infrastruktury rowerowej). Ograniczenie ilości samochodów przywróciło temu miejscu funkcje rekreacyjne - gdyby pędziły tu auta, mało kto chciałby spędzać czas w widocznych po prawej lokalach. (fot. Hubert Pollak)

          Ekonomia

          W rozważaniach na temat zalet uczynienia miasta przyjaznym rowerzystom nie można pominąć kwestii finansowych.

          Po pierwsze, rower to pojazd dużo tańszy niż samochód, zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę systematycznie rosnące ceny paliw oraz ubezpieczeń. Używający roweru mieszkańcy miasta mają więcej pieniędzy dla siebie.

Po drugie, ze względu na zmniejszoną ilość chorób cywilizacyjnych zwalczanych przez codzienną dawkę ruchu, jaką daje rower, mniej pieniędzy przeznacza się na leczenie.

          Istotny argument to zmniejszenie kosztów hospitalizacji ofiar wypadków drogowych. Każdy wypadek, zwłaszcza śmiertelny, oznacza niebagatelne koszty. Wiadomo zaś, że liczba wypadków jest najniższa tam, gdzie istnieje najwyższy odsetek udziału rowerów w transporcie publicznym.

          To jednak nie wszystko. Dostosowanie przestrzeni publicznej (zwłaszcza centrów) do potrzeb rowerzystów podnosi jej jakość i powoduje zmniejszenie liczby samochodów. Dzięki temu zadowoleni mieszkańcy spędzają w mieście więcej czasu, a co za tym idzie - wydają więcej pieniędzy. Mogą to robić, ponieważ zaoszczędzili na niejeżdżeniu samochodem.

          Jak widać, użytkowanie roweru niesie wiele zapętlających się ze sobą korzyści.

          Rowerzyści dla miast

          Na pytanie "co rowerzyści mogą zrobić dla miast?" można odpowiedzieć: bardzo wiele! Kraje takie, jak Dania, Holandia czy Niemcy doceniły rower jako środek komunikacji, co przyniosło wiele pozytywnych efektów. Jeżeli nie wierzycie w olbrzymi potencjał niepozornego bicykla, sugeruję wizytę w dowolnym mieście z wysokim udziałem rowerów w transporcie. Ostrzegam jednak, że po zestawieniu z miastami polskimi możecie doznać szoku i stracić chęć powrotu.

Źródło: rafcik @ Rowerowy Białystok